niedziela, 27 maja 2012

Recenzja "Zaginione wrota" Orson Scott Card


Tytuł: "Zaginione wrota"
Autor: Orson Scott Card
Cena: 36 
Ilość stron: 443
Moja ocena: 8+/10

Słyszałam wiele pochlebnych opinii o książkach Orsona Scotta Carda, ale mimo to nie mogłam się przełamać, aby po jakąś sięgnąć. Ów pisarz na pewno jest dobrze znany przez fanów fantastyki (w szczególności science fiction), głównie ze słynnej serii zapoczątkowanej przez utwór „Gra Endera”. Debiutował z sukcesem w wieku 26 lat i nadal tworzy powieści cieszące się uznaniem wśród czytelników z różnych części świata. „Zaginione wrota” to za razem pierwsza część nowego cyklu dla młodzieży oraz moje pierwsze spotkanie z Cardem.

Akcja utworu rozpoczyna się w okazałej posiadłości potężnej i wpływowej rodziny magów. Spotykamy się z 13-letnim Dannym, który wydaje się być kompletnym beztalenciem wśród swoich kuzynów wykazujących codziennie nowe umiejętności magiczne. Jednak, jak się wkrótce okazuje główny bohater nie jest takim nieudacznikiem na jakiego wygląda. Otóż odkrywa w sobie  zdolności do tworzenia magicznych wrót, jednak oznacza to la niego jedynie niechybną śmierć. Młody mag jest zmuszony uciekać od rodziny bez żadnych odpowiedzi i bez podstawowej wiedzy na temat swojego talentu. Jednak Danny, mimo iż jest wielkim psotnikiem, wykazuje się również niezwykłą inteligencją i rozsądkiem. Ale czy to wystarczy, aby ochronić się przed niszczycielską falą nienawiści rodów magów wymierzoną w „wrotmistrzów”?


Książka głównie przedstawia losy Danny’ego po ucieczce z domu. Na każdym kroku grozi mu niebezpieczeństwo, jednak od samego początku chłopak myśli strategicznie i roztropnie. Chłopak jest stuprocentowym realistą, który zachowuje zimną krew w najtrudniejszych sytuacjach. Spotyka on na swojej drodze wielu ludzi, którzy pomagają mu, choć on sam nie za bardzo potrafi to docenić, bo przecież „w każdej chwili może czmychnąć przez wrota”. Z drugiej strony jest on irytującym rozrabiaką i cwaniakiem, co daje czytelnikowi wiele okazji do śmiechu.  Główny bohater zostaje postawiony w wielu niedorzecznych sytuacjach, ponieważ obraca się w kręgach dorosłych nie mających zielonego pojęcia o wychowaniu nastolatka. Traktuje wszystko dosłownie, co może wywołać niepohamowany wybuch śmiechu (tak więc nie radzę czytać książki w miejscu publicznym ).

Nie wiem dlaczego (nie miałam żadnych podstaw, żeby tak sądzić), ale jeszcze przed rozpoczęciem czytania nie mogłam wyzbyć się przeczucia, że będę miała do czynienia z jakimś napuszonym dziełem pisanym patetycznym językiem. A tymczasem zostałam mile zaskoczona. Książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie.  Fabuła rozwija się na tyle dynamicznie, że nie można przerwać, dopóki nie dokończy się danego wątku. Autor z każdą następną stroną zaskakuje. Odkrywa po kolei karty, aby na koniec wyciągnąć asa z rękawa i mam tu oczywiście na myśli zakończenie pierwszej części, które z jednej strony satysfakcjonuje, a z drugiej intryguje, zachęcając do przeczytania następnego tomu. „Zaginione wrota” są bogate w opisy, które w żadnym wypadku nie nudzą, a jedynie kreślą dokładniejszą mapę miejsc i zdarzeń  w wyobraźni czytającego.  Na początku nie podobało mi się to, że Danny wydaje się być aż nadto dojrzały jak na swój wiek, ale to jest szczegół, na który zapewne większość czytelników nie zwróci uwagi. I przyznam się, że sama później o tym zapomniałam, kiedy książka wciągnęła mnie bez reszty.

Od pewnego momentu w utworze zaczyna się przeplatać wątek innego maga wrót, którym czytelnik może zostać nieco zdezorientowany. Jego sens możemy zrozumieć dopiero na ostatnich kartach książki, co jest właściwie momentem kulminacyjnym całej opowieści ukazanej w „Zaginionych wrotach”. Wszystkie wątki związane z magami (a jest ich bardzo dużo) są bardzo dobrze wytłumaczone i tu plus dla autora, ponieważ udało mu się uniknąć sytuacji, w której tylko on sam wiedziałby, o co chodzi z tymi wszystkimi rodami czarodziejów. Pan Card świetnie wykreował postaci, a mam na myśli szczególnie głównego bohatera – Danny’ego, którego polubiłam od samego początku. Poza tym rewelacyjne dopasował charaktery do poszczególnych osób i ról, jakie odgrywały. Jak już wspominałam, nie można zapomnieć, że w książce ujawnia się spontaniczne, zdystansowane poczucie humoru, które dla mnie jest jednym z największych atutów powieści.

Książka mile mnie zaskoczyła. Uważam, że jest to rewelacyjna lektura dla młodzieży, która zapewnia wspaniałą rozrywkę i zabawę. Bardzo się cieszę, że w końcu przełamałam się i przeczytałam powieść autorstwa Orsona Scotta Carda, gdyż teraz wiem, że na pewno nie będzie to mój ostatni utwór tego pisarza, po który sięgnęłam. Będę czekać zniecierpliwiona na kolejną część przygód Danny’ego. „Zaginione wrota”, mimo, że kwalifikują się do kategorii młodzieżowych powieści fantasy, to mogą również zaciekawić starszych czytelników gustujących w tym gatunku. Pierwsze spotkanie uważam za bardzo udane. Polecam gorąco.

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka



            

6 komentarzy:

  1. sądzę, że po tę książkę bym sięgnęła
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa, samego autora nie znam i chyba widzę, że powinnam to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo że lubię fantastykę to tego autora nigdy nie czytałam. Ta książka zapowiada się bardzo obiecująco. Przy nadarzającej się okazji zna pewno po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znałam wcześniej autora, choć tytuł "Gra Endera" kojarzyłam. Ta książka zapowiada się bardzo ciekawie. A właściwie to ta seria ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi bardzo ciekawie! Jestem fanką książek fantastycznych, więc z chęcią po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi gościu!
Skoro odwiedziłeś mojego bloga zostaw po sobie jakiś ślad. Będzie mi bardzo miło :)

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...