Tytuł: "Zaginione wrota"
Autor: Orson Scott Card
Cena: 36 zł
Ilość stron: 443
Moja ocena: 8+/10
Autor: Orson Scott Card
Cena: 36 zł
Ilość stron: 443
Moja ocena: 8+/10
Słyszałam wiele pochlebnych
opinii o książkach Orsona Scotta Carda, ale mimo to nie mogłam się przełamać,
aby po jakąś sięgnąć. Ów pisarz na pewno jest dobrze znany przez fanów
fantastyki (w szczególności science fiction), głównie ze słynnej serii
zapoczątkowanej przez utwór „Gra Endera”. Debiutował z sukcesem w wieku 26 lat
i nadal tworzy powieści cieszące się uznaniem wśród czytelników z różnych
części świata. „Zaginione wrota” to za razem pierwsza część nowego cyklu dla
młodzieży oraz moje pierwsze spotkanie z Cardem.
Akcja
utworu rozpoczyna się w okazałej posiadłości potężnej i wpływowej rodziny magów.
Spotykamy się z 13-letnim Dannym, który wydaje się być kompletnym beztalenciem
wśród swoich kuzynów wykazujących codziennie nowe umiejętności magiczne. Jednak, jak się wkrótce okazuje główny bohater nie jest takim
nieudacznikiem na jakiego wygląda. Otóż odkrywa w sobie zdolności do tworzenia magicznych wrót, jednak oznacza to la niego jedynie niechybną śmierć. Młody mag jest zmuszony uciekać od
rodziny bez żadnych odpowiedzi i bez podstawowej wiedzy na temat swojego
talentu. Jednak Danny, mimo iż jest wielkim psotnikiem, wykazuje się również
niezwykłą inteligencją i rozsądkiem. Ale czy to wystarczy, aby ochronić się
przed niszczycielską falą nienawiści rodów magów wymierzoną w „wrotmistrzów”?
Książka głównie przedstawia losy Danny’ego po ucieczce z
domu. Na
każdym kroku grozi mu niebezpieczeństwo, jednak od samego początku chłopak myśli
strategicznie i roztropnie. Chłopak jest stuprocentowym realistą, który
zachowuje zimną krew w najtrudniejszych sytuacjach. Spotyka on na swojej drodze
wielu ludzi, którzy pomagają mu, choć on sam nie za bardzo potrafi to docenić,
bo przecież „w każdej chwili może czmychnąć przez wrota”. Z drugiej strony jest
on irytującym rozrabiaką i cwaniakiem, co daje czytelnikowi wiele okazji do
śmiechu. Główny bohater zostaje
postawiony w wielu niedorzecznych sytuacjach, ponieważ obraca się w kręgach
dorosłych nie mających zielonego pojęcia o wychowaniu nastolatka. Traktuje
wszystko dosłownie, co może wywołać niepohamowany wybuch śmiechu (tak więc nie
radzę czytać książki w miejscu publicznym ).
Nie wiem
dlaczego (nie miałam żadnych podstaw, żeby tak sądzić), ale jeszcze przed
rozpoczęciem czytania nie mogłam wyzbyć się przeczucia, że będę miała do
czynienia z jakimś napuszonym dziełem pisanym patetycznym językiem. A tymczasem
zostałam mile zaskoczona. Książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Fabuła rozwija się na tyle dynamicznie, że nie
można przerwać, dopóki nie dokończy się danego wątku. Autor z każdą następną
stroną zaskakuje. Odkrywa po kolei karty, aby na koniec wyciągnąć asa z rękawa
i mam tu oczywiście na myśli zakończenie pierwszej części, które z jednej
strony satysfakcjonuje, a z drugiej intryguje, zachęcając do przeczytania
następnego tomu. „Zaginione wrota” są bogate w opisy, które w żadnym wypadku
nie nudzą, a jedynie kreślą dokładniejszą mapę miejsc i zdarzeń w wyobraźni czytającego. Na początku nie podobało mi się to, że Danny
wydaje się być aż nadto dojrzały jak na swój wiek, ale to jest szczegół, na
który zapewne większość czytelników nie zwróci uwagi. I przyznam się, że sama
później o tym zapomniałam, kiedy książka wciągnęła mnie bez reszty.
Od pewnego
momentu w utworze zaczyna się przeplatać wątek innego maga wrót, którym
czytelnik może zostać nieco zdezorientowany. Jego sens możemy zrozumieć dopiero
na ostatnich kartach książki, co jest właściwie momentem kulminacyjnym całej
opowieści ukazanej w „Zaginionych wrotach”. Wszystkie wątki związane z magami (a
jest ich bardzo dużo) są bardzo dobrze wytłumaczone i tu plus dla autora,
ponieważ udało mu się uniknąć sytuacji, w której tylko on sam wiedziałby, o co
chodzi z tymi wszystkimi rodami czarodziejów. Pan Card świetnie wykreował
postaci, a mam na myśli szczególnie głównego bohatera – Danny’ego, którego
polubiłam od samego początku. Poza tym rewelacyjne dopasował charaktery do
poszczególnych osób i ról, jakie odgrywały. Jak już wspominałam, nie można
zapomnieć, że w książce ujawnia się spontaniczne, zdystansowane poczucie humoru,
które dla mnie jest jednym z największych atutów powieści.
Książka
mile mnie zaskoczyła. Uważam, że jest to rewelacyjna lektura dla młodzieży,
która zapewnia wspaniałą rozrywkę i zabawę. Bardzo się cieszę, że w końcu
przełamałam się i przeczytałam powieść autorstwa Orsona Scotta Carda, gdyż
teraz wiem, że na pewno nie będzie to mój ostatni utwór tego pisarza, po który
sięgnęłam. Będę czekać zniecierpliwiona na kolejną część przygód Danny’ego.
„Zaginione wrota”, mimo, że kwalifikują się do kategorii młodzieżowych powieści
fantasy, to mogą również zaciekawić starszych czytelników gustujących w tym
gatunku. Pierwsze spotkanie uważam za bardzo udane. Polecam gorąco.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka
sądzę, że po tę książkę bym sięgnęła
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Bardzo ciekawa, samego autora nie znam i chyba widzę, że powinnam to zmienić :)
OdpowiedzUsuńMimo że lubię fantastykę to tego autora nigdy nie czytałam. Ta książka zapowiada się bardzo obiecująco. Przy nadarzającej się okazji zna pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie znałam wcześniej autora, choć tytuł "Gra Endera" kojarzyłam. Ta książka zapowiada się bardzo ciekawie. A właściwie to ta seria ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie! Jestem fanką książek fantastycznych, więc z chęcią po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń