Autor: Erick Emmanuel Schmitt
Ilość stron: 96
Cena: 25 zł
Moja ocena: 8,5/10
Co mają w sobie powieści Schmitta, że po skończeniu jednej
ma się potrzebę rozpoczęcia kolejnej? Zazwyczaj są one krótkie i pisane dosyć
banalnym językiem, więc skąd cały zachwyt i tak liczne szeregi fanów? Te
pytania zadaję sobie podczas czytania każdej kolejnej historyjki Schmitta, ale
nie potrafię nadal na nie odpowiedzieć. Jedno jest pewne, styl tego francuskiego
pisarza bezczelnie mnie uwiódł, nie wiadomo kiedy, jak i gdzie :D
„Kiedy widzicie kobietę i mężczyznę w urzędzie stanu
cywilnego, zastanówcie się, które z nich stanie się mordercą”. Cała powieść
jest dialogiem Lisy i Gillesa – małżeństwa z 15 – letnim stażem. Żadne z
małżonków nie przypuszczałoby, że od tego felernego wieczoru, kiedy to Gilles rzekomo
uderzył się mocno w głowę na skutek czego stracił pamięć, wszystko zacznie się
zmieniać…
„Małe zbrodnie małżeńskie” mimo swojej niewielkiej objętości
mają wiele walorów, a mianowicie: humor, morał, ironię, pewne przesłanie itd.,
dzięki którym osiągają maksimum w skali przyjemności czytania. Już nie pierwszy
raz dochodzę do wniosku, że pisarz jest mistrzem w kreowaniu postaci
(szczególnie kobiecych). Podczas czytania doszłam do wniosku, że Erick Emanuel Schmitt
podejrzanie dobrze zna kobiecą naturę i doskonale potrafi przewidzieć ich
zachowania (zupełnie jak nie mężczyzna XD). Tak więc po krótkim namyśle
uznałam, że nigdy bym nie chciała mieć takiego męża!
Jak wspomniałam we wstępie, język, którym posługuje się
autor jest bardzo lekki, ale proszę nie mylić z trywialny. Wręcz przeciwnie,
łączy w sobie prostotę oraz wdzięk, co sprawia, że jego historyjki czyta się z
największą przyjemnością. Poza tym pomysł
na jaki wpadł tym razem Schmitt był po prostu rewelacyjny! Mimo, że tuż przed
wyjawieniem prawdy wpadłam na rozwiązanie to i tak czułam niepewność aż do
końca. Niespodziewane zwroty akcji w książce obyczajowej to raczej rzadko
spotykane zjawisko, ale przekonałam się już nie raz, że w utworach tego
francuskiego pisarza wszystko jest możliwe.
Jestem bardzo, bardzo, bardzo mile zaskoczona! Szczerze
mówiąc po tak krótkiej książce nie spodziewałam się tyle radości, napięcia i
wzruszenia. Świetny pomysł doskonale przeniesiony na papier. Gorąco polecam
szczególnie dla kobiet i szczególnie na ponure dni, a także w chwilach ogólnego
zrezygnowania. Najlepsza książka Schmitta jaką dotychczas czytałam.
Chyba też nie chciałabym mieć takiego męża :D Ale sama książka wydaje się być interesująca :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałabym zaprosić na trwający u mnie konkurs, który znajdziesz pod adresem: http://magicznyswiatksiazek.blogspot.com/2012/10/cos-czego-dawno-u-mnie-nie-byo-uwaga.html
pozdrawiam :)
Zgadzam się z tym co napisałaś w zupełności. Też jestem jego fanką.)
OdpowiedzUsuńTego autora czytałam jedynie jedną książkę i strasznie mnie rozczarowała, więc tak szybko nie sięgną po nic innego, chociaż kusi mnie "Oskar i Pani Róża"
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo dobrze wspominam! Utwór krótki, ale zarazem intrygujący, potrafiący chwycić za serce. Ukazuje, iż nawet po wielu latach spędzonych z kimś, można go dalej kochać, miłością inną niż na początku, ale wcale nie słabszą.. po prostu inną.
OdpowiedzUsuńJuż czytałam wiele na temat tego autora, u mnie na półce czeka "Ewangelia Judasza", gdy ją przeczytam i będę zadowolona z pewnością sięgnę i po tę książkę:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń