Tytuł: "Ślad życia, ślad śmierci"
Autor:Paul L. Maier
Ilość stron: 505
Cena: 38,90 zł
Moja ocena: 6/10
Wyobrażaliście sobie kiedyś taką sytuację, że jedno
odkrycie/wiadomość może zmienić całe wasze życie, obalając podstawy na jakich
je opieraliście? W pewnej chwili dogmat, waszej wiary runął jak zamek z
zapałek, a wasze życie w tej chwili traci sens. Stajecie wtedy za grupą
skandującą: „To nie prawda!”, mówicie
„Trudno. Skoro tak to tak” czy może próbujecie zniszczyć to co staje Wam na przeszkodzie? Kiedy
będziecie czytać „Ślad życia, ślad śmierci” z pewnością zastanowicie się, co
uczynilibyście w obliczu takiej sytuacji.
Paul L. Maier to profesor historii starożytnej. Napisał on
mnóstwo naukowych artykułów, ale również zajmuje się tworzeniem powieści. Jedna
z dwóch przetłumaczonych na język polski to „Ślad życia, ślad śmierci”, którego
macie okazję przeczytać recenzję.
Profesor John Weber to wybitny archeolog, który pewnego dnia
przypadkowo dokonuje przełomowego, ale jednocześnie wstrząsającego odkrycia. Za
sprawą jednego papirusu chrześcijaństwo staje na skraju przepaści, a samemu
profesorowi i jego ekipie wykopaliskowej grozi niebezpieczeństwo. Znalezisko,
dzięki któremu zyskuje sławę zarówno jako archeolog, jak i największy
antychryst w dziejach ludzkości, zamienia jego życie w koszmar. I pomyśleć, że
młodzi archeolodzy marzą, aby w swojej karierze dokonać takiego odkrycia!
„Ślad życia, ślad śmierci” to thriller, który wywołał we
mnie wiele ambiwalentnych uczuć. Jestem katoliczką i odkrycie, które zostało
przedstawione w powieści zrobiło na mnie ogromne wrażenie, ale raczej negatywne,
mimo iż wiedziałam, że jest to fikcja. Autor ma ogromną wiedzę na temat Biblii
i czasów starożytnych, co też bardzo mnie zaciekawiło. Co więcej, dla mnie
czytanie tej książki spełniało nie tylko funkcję rozrywkową, ale również
edukacyjną. Ta książka dała mi naprawdę dużo do myślenia na tematy, które do
głowy by mi nawet nie przyszły. Poza tym
nie mogę zapomnieć, że lekturę czytelnikowi umilają pojawiające się
sporadycznie obrazki.
Powieść Pana Maiera czyta się bardzo szybko. Wciąga, a do
tego intryguje, jednak miewałam momenty, w których książkę chciałam wyrzucić za
okno, jak na przykład przy czytaniu wyznań miłosnych Sharon i Johna. Widać, że
w dziedzinie romansów Autor jest totalnym amatorem, a jego opisy były momentami
na tyle przesłodzone, że podchodziły pod jakiegoś harlequina. Pisarz ma lekki i
spójny język, dzięki czemu „Ślad życia, ślad śmierci” czyta się bardzo łatwo
(500 stron przelatuje niewiadomo jak i kiedy). W niektórych rozdziałach dzieje
się tyle, że czasem było mi trudno wszystko ogarnąć, jednak (co stwierdzam ze
smutkiem), powieść jest od pewnego momentu przewidywalna.
Przyznam się szczerze, że ta ksiązka nie porwała mnie, mimo
że po przeczytaniu opisu bardzo się na
nią napaliłam. Może problem polegał na tym, iż za wiele od niej oczekiwałam? Jednak
ma ona wiele pozytywnych stron, jak chociażby fachowe i wiarygodne opisanie znalezisk
głównego bohatera. Poza tym tak jak wspominałam już wcześniej, podczas jej
lektury towarzyszyły mi refleksje odnoszące się do mojego światopoglądu. Myślę,
że mogę polecić tę książkę, ale osobom, które są w pewien sposób dojrzałe
duchowo i będą w stanie zrozumieć wszystkie problemy poruszane w „Ślad życia,
ślad śmierci”.
Skojarzyło mi się z Danem Browanem, i dzięki temu zachęciłaś mnie do poszukiwań tej książki ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń* chodziło o Dana Browna, oczywiście... Przepraszam, literówka ;)
UsuńHmm, z recenzji wydaje mi się, że ta książka jest całkiem fajna, zdziwiła mnie Twoja ocena...
OdpowiedzUsuńmoże w przyszłości dam się skusić
OdpowiedzUsuńteraz raczej pass
chociaż nie moje klimaty, to jakoś mnie książka zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, bo faktycznie brzmi jak Dan Brown, a ten mi się podobał :) Przy okazji, zapraszam na konkurs!
OdpowiedzUsuńCzytałam, i moje wrażenia bardzo podobne, też mnie trochę irytował wątek miłości Jona i Sharon :P
OdpowiedzUsuńTo smutne, że wszędzie się próbuje wcisnąć wątek miłosny. Waham się nad przeczytaniem książki.
OdpowiedzUsuńTeż mi się skojarzyło z Brownem, jak Sun.Shine.
Tylko czemu tak nisko oceniona?
@Ceisha, symtuastic według mojej skali ocen 6 to książka dobra, więc nie jest to chyba taka niska ocena ;)
UsuńNa razie sobie odpuszczę, no ale nie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Początek recenzji zachęca, a ten sam tajemniczy papirus jeszcze bardziej. Kościół pewnie potepił tę ksiązkę, ale myślę, że warto przeczytać.
OdpowiedzUsuń